Ten artykuł – przyznajemy od razu – opiera się w dużej mierze na wstecznym wnioskowaniu, a nie konkretnych dokumentach. W sprawach karnych powiedzielibyśmy: “na poszlakach”. Z oczywistych względów nie mamy pisma z Biura Spraw Dekretowych, podbitego pieczątką „zatwierdzone przez J.Śpiewaka”. Nie mamy kartki z pamiętnika Radcy Prawnej Miasta z wyznaniem: „Trochę mi wstyd, bo musiałam dziś napisać pozew, w którym przeczę wszystkim swoim twierdzeniom przedstawianym dotychczas przed sądami, ale co zrobić, takie polecenie.” Nie istnieje tweet wysoko postanowiego urzędnika Ratusza w rodzaju: „Wpadł tu dziś Janek, znowu zrobił niezłą zadymę. Oczywiście nie mam czasu wgłębiać się w detale, ale pewnie coś jest na rzeczy.” Nie mamy zapisu rozmowy telefonicznej jakiegoś decydenta miejskiego do pani Kasi z PRu: „Kto to ci Morzyccy? Nikt? A to spoko.”
Jedni po starej znajomości, inni bojąc się o stołki, wielu z przekonania, że nie ma dymu bez ognia, niektórzy na wyraźne polecenie „góry” lub ze wzgędu na polityczne podziały i układy, większość zapewne myśląc, że skoro piszą o tym wszystkie media, te z lewa i z prawa, lepiej się nie wychylać – pracownicy Ratusza poparli aktywnie lub biernie kampanię Śpiewaka przeciwko spadkobiercom.

Jeśli jednak ktoś (a zwłaszcza wspomniani powyżej urzędnicy miejscy) uważa, że nagła zmiana w połowie 2018r. konsekwentnie potwierdzanego przez 20 lat stanowiska Miasta w sprawie Marymonckiej 49, jest wynikiem czystego przypadku albo nowych dowodów w sprawie, a nie bezpośrednim skutkiem wystąpień medialnych i wizyt w urzędach ówczesnego radnego Dzielnicy Śródmieście, kandydata na prezydenta m.st. Warszawy, Jana Śpiewaka – to bardzo prosimy o podzielenie się z nami tą wiedzą.

My takich dowodów nie widzimy – w 2018r. nie wydarzyło się absolutnie nic nowego: nie doszły żadne nieznane dotąd fakty ani nie zostały ujawnione jakiekolwiek nowe dokumenty w sprawie Marymonckiej 49, żeby taki nagły zwrot – o 180 stopni – w stanowisku Ratusza uzasadnić.

Wydarzył się tylko Śpiewak.

Śpiewak, który nie miał żadnych skrupułów, żeby nakarmić opinię publiczną całym szeregiem kłamstw, przeinaczeń i wyssanych z palca teorii spiskowych – żeby tylko zabłysnąć i zrobić sobie darmową reklamę przedwyborczą. (patrz artykuły: Konferencja prasowa Śpiewaka: kłamstwa i pomówienia – cz. 1 “Rzekomi spadkobiecy” i cz.2 “Układ mafijny”).

Dla przypomnienia: Jan Śpiewak głównym punktem swojej strategii wyborczej na prezydenta stolicy w 2018r. uczynił “ujawnienie afery dzikiej reprywatyzacji Marymonckiej 49”. Dzięki niej nie tylko zapewnił sobie darmową kampanię w mediach, ale także próbował zdyskredytować głównego konkurenta w wyborach, błyszczącego na tym samym polu reprywatyzacji, czyli Patryka Jakiego.

Wybór Marymonckiej 49 był dość nieszczególny, bo jedyne, do czego można się było przyczepić w przypadku tej reprywatyzacji, to niespotykana bierność i brak konsekwencji w działaniach Miasta, które po decyzji dekomunizacyjnej oddało wprawdzie właścicielom w 2004r. niesprzedaną część ich kamienicy (budynek zgodnie z art.5 Dekretu z 1945r. stanowi osobną od gruntu nieruchomość), ale przez kilkanaście kolejnych lat jego urzędnicy nie znaleźli czasu na rozpatrzenie decyzji w sprawie użytkowania wieczystego gruntu, o którą spadkobiercy wystąpili do Ratusza już w 2001r., a która jest konieczna do zmiany wpisu w Księgach Wieczystych. (patrz artykuł: Miasto przez 20 lat potwierdza prawa właścicielskie spadkobierców – ale nie wydaje decyzji w sprawie gruntu). Brak tego wpisu był pretekstem do wojny, którą lokatorka komunalna, Danuta O., rozpętała przeciwko właścicielom, a także do tego, by nie płacić im czynszu właścicielskiego, przejmować kolejne lokale w budynku, zarządzanie nieruchomością i finanse Wspólnoty. (patrz artykuł: Nielegalny zarząd: lokatorzy komunalni przejęli zarządzanie i finanse Wspólnoty).

To rzeczywiście skandal, ale Śpiewak nie przeciwko bezprawnym działaniom Danuty O. skierował swój słuszny gniew trybuna ludowego, a nawet nie przeciwko Miastu, które kilkunastoletnim brakiem decyzji w sprawie gruntu stworzyło konflikt lokatorzy komunalni-właściciele, o nie!

Śpiewak potrzebował “prawdziwej afery”, z typowym dla tego typu skandali anturażem: “czyścicielstwem”, łzami wyrzucanych na bruk lokatorów, ich bezwzględnego finansowego wyzysku przez okrutnych właścicieli, a zwłaszcza chciał skandalu politycznego, łapówkarstwa i “siatki mafijnych powiązań”. Na Marymonckiej tego nie było? A jaka to przeszkoda? Od czego jest wyobraźnia i Danuta O., próbująca tak kurczowo utrzymać w swoich rękach przejętą władzę nad nieruchomością i związane z tym korzyści materialne, że potwierdzi każde kłamstwo Śpiewaka przed kamerami, z zapałem i przekonaniem godnymi Oskara (i doda jeszcze parę swoich)! (patrz artykuł: Szokująca współpraca: Danuta O. przy współudziale J.Śpiewaka próbuje zagarnąć kolejny lokal w prywatnej kamienicy). Chapeau bas!

I miał rację Jan Śpiewak, ponieważ, jak się okazuje, fakty nikogo nie interesują. Nie tylko dziennikarzy (którzy bezkrytycznie rozpowszechniali jego konfabulacje) i spragnionej sensacji opinii publicznej, ale… nawet urzędników państwowych.

Okazuje się bowiem, że pracownikom Ratusza najwyraźniej wystarczają plotki i pomówienia, żeby zapomnieć o faktach prawnych, na podstawie których oddali właścicielom ich własność już 2004 r.

BSD WĄTPI

24 lipca 2018r., czyli 8 dni po sławnej konferencji prasowej Śpiewaka, na której ujawnił swoje “odkrycia” dotyczące Marymonckiej 49, Biuro Spraw Dekretowych wysłało do Tomasza Menciny, Burmistrza Dzielnicy Bielany, kuriozalne pismo (SD-WS-I.6841.335.2017.IPO), w którym najczęściej powtarzanym słowem są “wątpliwości”. Na podstawie tych “wątpliwości”, które nagle po 20 latach ich braku, zrodziły się całkiem przypadkiem w Biurze Spraw Dekretowych właśnie w lipcu 2018r., kiedy media huczały od rewelacji Śpiewaka, Biuro “wnosi o rozpatrzenie możliwości odebrania zarządu i administracji spadkobiercom byłych właścicieli budynku położonego w Warszawie przy ul. Marymonckiej 49.”!

Na ironię zakrawa fakt, że Biuro Spraw Dekretowych, którego pracownicy, mając od dawna zgromadzone wszystkie niezbędne dokumenty, nie mogli przez prawie dwadzieścia lat znaleźć czasu na rozpatrzenie decyzji w sprawie gruntu (i to mimo licznych ponagleń organów nadrzędnych!) – tu, przy cieniu nieudokumentowanych wątpliwości reagują natychmiast (w ciągu 8 dni), nie wstydząc się nawet rzucającej się w oczy mętności wyszukiwanych na siłę argumentów i ich niezgodności z własnym, od 1998 r. konsekwentnie prezentowanym stanowiskiem!

Dalej czytamy: “Do rozpatrzenia pozostaje zatem wniosek złożony w trybie art.7 dekretu (chodzi o wniosek w sprawie gruntu złożony przez właścicieli 2001r.), lecz z powodu licznych wątpliwości dot. m.in. kwestii posiadania oraz następstwa prawnego po dawnych właścicielach hipotecznych przedmiotowej nieruchomości, nie został on do chwili obecnej rozpatrzony.”

Tu widać już nie tylko wpływ plotek i pomówień, ale także wyraźny ślad zakulisowych, bezpośrednich działań i sugestii Jana Śpiewaka. To bowiem Jan Śpiewak jest autorem insynuacji, że (cytując jego wypowiedź z wiosny 2018r. na klatce schodowej Marymonckiej 49 do jednej ze spadkobierczyń.): “Ze spadkami też jest coś nie tak. Radzę Państwu się stąd wynieść jak najszybciej”.

Do postępowania spadkowego, jak i kwestii własnościowych, BSD nie miało do czasu pojawienia się Śpiewaka żadnych zastrzeżeń – tak jak zresztą każdy inny urząd miejski. Zwrot kamienicy w 2004r. był bezpośrednim skutkiem pisma z dn. 12 września 2003r. do Zarządu Budynków Komunalnych Bielany (GK/AW/I/428/03?MD), w którym Biuro Spraw Dekretowych nie tylko potwierdza, że budynek jest własnością prywatną rodzin Morzyckich i Gronwaldów, ale potwierdza też prawidłowość posiadanego kompletu postępowań spadkowych i przekazuje ZBK Bielany listę spadkobierców, którym budynek należy zwrócić. (kopia pisma znajduje się w artykule: Miasto przez 20 lat potwierdza prawa właścicielskie spadkobierców). Zresztą nie jest to jedyne pismo BSD w tej sprawie – kilkakrotnie na przestrzeni lat 2001 – 2018 Biuro wydawało pisemne zaświadczenia spadkobiercom, potwierdzające niezmiennie to samo stanowisko: budynek należy do spadkobierców, linia spadkowa jest potwierdzona, wkrótce zostanie wydana decyzja gruntowa.

Tylko Danuta O. twierdziła przez lata, wbrew wszelkim faktom, że “ci państwo podszywają się pod spadkobierców”, wszyscy mogli to usłyszeć chociażby w czasie jej przesłuchania przez Komisję Weryfikacyjną. Ale żeby nie być gołosłownymi, przedstawiamy poniżej fragmenty dwóch przedziwnych pism z dn. 9 maja 2016r., pod którymi Danuta O. i Halina B. podpisały się jako “Zarząd Wspólnoty”:

Jakość wydruku jest b. słaba, więc zacytujmy – wg. p. Danuty O. i p. Haliny B. nieruchomość Marymoncka 49 :

…nigdy ani przed wojną, ani po wojnie, nie była własnością osób fizycznych i to tych, którzy nawet nie znali Warszawy, do których należy zaliczyć osobę Marii Morzyckiej zmarłej 1946r. w Warszawie, a stało się to możliwe dzięki między innymi fałszowaniu numerologii hipotecznej gruntów Warszawy.

A z drugiego z tych pism dowiadujemy się z kolei, że to “osoba Bronisławy Morzyckiej z domu Pohoreckiej nigdy nie była oficjalnie mieszkanką Warszawy, a tym bardziej właścicielką nieruchomości gruntowej i budowlanej położonej w Warszawie przy ulicy Marymonckiej.”

Te pełne pseudoprawniczego bełkotu pisma (napisane przez tajemniczą “Korporację B-P, Sp. z o.o.” i podpisane przez Danutę O. i Halinę B.) zostały wysłane do Prezydenta Warszawy, Burmistrza Bielan, Prokuratury Rejonowej Żoliborz, a także do wiadomości mieszkańców M49. Śpiewak najwyraźniej poszedł tropem wskazanym mu przez ową godną zaufania Korporację i słynną z prawdomówności Danutę O., ponieważ wszystkie jego zarzuty mające podważyć wiarygodność właścicieli są żywcem wzięte z tego kuriozalnego dokumentu.

Co do spadkobrania, to po interwencji Śpiewaka i wzbudzeniu przez niego “wątpliwości” urzędu, Morzyccy i Gronwaldowie musieli jeszcze raz składać dokumenty spadkowe. Sprawa została definitywnie, miejmy nadzieję, wyjaśniona – BSD w piśmie z dn. 22 października 2020 r. (znak sprawy: SD-WS-I.6841.334.2017.IPO (MBU)) raz jeszcze potwierdza prawidłowość linii spadkowej.

Nota bene – powoływanie się BSD na “wątpliwości w kwestii następstwa prawnego po dawnych właścicielach hipotecznych” jako przyczyny swojej prawie dwudziestoletniej zwłoki w rozstrzygnięciu decyzji gruntowej – zakrawa na farsę i naigrywanie się z właścicieli.

Ale w międzyczasie mleko się wylało. BSD “nabrało wątpliwości” i zanim zdążyły się rozwiać, machina biurokratyczna skierowana przeciwko spadkobiercom ruszyła powoli, ale nieubłagalnie.

ŚCIANA MILCZENIA

Początki były dość niewinne, a może to właściciele naiwnie nie zdawali sobie sprawy z powagi sytuacji i coraz liczniejszych dowodów, że “wiatrr teraz wieje z innej strony”.

Po licznych “interwencjach” Śpiewaka w nieruchomości Marymoncka 49 (polegających m.in. na poinformowaniu klientów Baru Marymont, że “biorą udział w czyszczeniu kamienicy” czy wyrzuceniu ekipy remontowej pod nieobecność właścicieli z lokalu 21, deziformowaniu i wzywaniu policji do nieruchomości), atakowani właściciele postanowili poinformować władze Miasta o jego skandalicznych, ich zdaniem, działaniach, zwłaszcza, że podpierał się w tym czasie autorytetem “radnego dzielnicy Śródmieście”. Choć jeszcze wtedy wierzyli, że jest “błędnie poinformowany” przez lokatorów komunalnych, a zwłaszcza Danutę O.

W tym celu w czerwcu 2018r. napisali wiele pism do różnych organów administracji warszawskiej m.in. do Komisji Rewizyjnych Rady Dzielnicy Śródmieście i Rady m.st.Warszawy, i do Burmistrzów obu dzielnic. Głównym przesłaniem tych pism była prośba “o pomoc w doprowadzeniu do dialogu w formie spotkania z lokatorami przy udziale Jana Śpiewaka” poprzez zorganizowanie “spotkania mediacyjnego w siedzibie Urzędu Dzielnicy”. W tym samym mniej więcej czasie pisma do Miasta, również z prośbą o mediacje i pomoc w celu rozwiązania konfiktu, wystosował legalny Zarząd Wspólnoty, a także oburzeni właściciele Baru Marymont. W sumie urzędy otrzymały w tym maju i czerwcu 2018r. ok. 30 pism w tej sprawie.

Poniżej przedstawiamy treść jednego z pism od właścicieli:

Zapadła cisza. Nikt nie zareagował na prośby właścicieli – do żadnego spotkania mediacyjnego nie doszło. Tym bardziej jest to niezrozumiałe, że władzom miasta powinno zależeć na rozwiązywaniu konfliktów – a tym bardziej tych, które samo Miasto stworzyło swoją wieloletnią biernością i brakiem konsekwencji.

Jedynie Zarząd Wspólnoty Mieszkaniowej otrzymał pojedyncze odpowiedzi, wszystkie wymijające czy, jak ta poniższa, z serii “umywamy ręce”: “Jan Śpiewak jako radny Dzielnicy działa we własnym imieniu”.

Tymczasem przeglądając w 2019r. dokumentację dot. Marymonckiej 49 w Biurze Spraw Dekretowych właściciele odkryli, że Rada Miasta spotkała się… z Danutą O. i innymi lokatorami komunalnymi w sprawie nieruchomości – nie zapraszając na to spotkanie prawowitych właścicieli kamienicy! Nie zaproszono też ich później, żeby mogli ewentualnie odpowiedzieć na zarzuty przedstawione im przez Danutę O. i jej popleczników. Ewidentnie nie była to próba sprawiedliwej oceny stanu faktycznego, a wyłącznie… zbieranie jednostronnych argumentów do pozwu przeciwko właścicielom o eksmisję ich z zajmowanych lokali, który Miasto najwyraźniej już wtedy szykowało. Jedynie post factum, z tego właśnie pozwu, możemy się domyślać, jakie pomówienia tam padły, ponieważ w pozwie znalazł się cały ustęp pt. ASPEKT SPOŁECZNY, a w nim czytamy m.in.:

Co uważniejsi czytelnicy artykułów na tej stronie wiedzą zapewne, jak bardzo nieprawdziwe są wszystkie te zarzuty, padające z ust lokatorów komunalnych, a powtarzane przez Radcę Prawnego reprezentującego Miasto jako argument w sprawie. Lokatorów, którzy nielegalnie (po wyrokach sądowych) zarządzają nie swoją nieruchomością i jej finansami, nie płacą czyszu właścicielskiego, blokują remonty mieszkań, odcinają właścicieli od powiercrzchni wspólnych, a nawet wejścia do budynku (poprzez wymianę zamków w drzwiach i rozłączanie domofonów), to oni wypisują setki donosów na właścicieli – między innymi do prokuratury, która we wszystkich sprawach uznała je za bezzasadne. Ten ustęp, na pewno bardzo złagodzony przez rzeczonego Radcę Prawnego, świadczy jedynie o zajadłości, z jaką lokatorzy komunalni nękają właścicieli i jak daleko gotowi są mijać się z prawdą, byle ich wygryźć w nieruchomości.

Najlepszy jednak rodzynek, anajdujący się w tym pozwie, to poniższe zdanie:

“Lokatorzy stoją na stanowisku, iż to m.st. Warszawa jest nadal właścicielem tej części nieruchomości, a nie spadkobiercy – gdyż ci nie legitymują się żadnym tytułem prawnym” (sic!)

Takich “prawniczych” argumentów używa Radca Prawny Miasta, żeby uzasadnić swoje żądanie obdbioru właścicielom lokali, w których mieszkają, a które miasto im zwróciło w 2004r. – na tej podstawie, że “lokatorzy stoją na stanowisku, że m.st.Warszawa jest właścicielem” i że “zdaniem lokatorów” spadkobiercy “nie legitymują się żadnym tytułem prawnym”!

Od tej chwili proponujemy wprowadzić poprawkę do prawa własności w Polsce – niech lokatorzy budynków decydują, kto jest ich właścicielem! Tu znowu Danuta O. wyprzedziła swoje czasy, gdyż powstała uchwała “zarządu wspólnoty” (składającego się wyłącznie z członków rodziny O. i Haliny B.), bodajże w 2013r., która brzmi: “Zarząd Wspólnoty Marymoncka 49 uchwala, że właścicielem nieruchomości Marymoncka 49 jest m.st. Warszawa, a nie rodziny Morzyckich i Gronwaldów”.

Ale wracając do poważnieszego tonu – ironię całej sprawy z pozwem Miasta pogłębia fakt, o którym już wspomnieliśmy w innych artykułach, ale który na pewno warto tu powtórzyć – że pozew o eksmisję właścicieli napisała ta sama pani Radca Prawny Miasta, która zaledwie trzy lata wcześniej w odpowiedzi na… pozew lokatorów komunalnych przeciwko Miastu, na wielu stronach przedstawiała fakty i dowody, że – w świetle decyzji dekomunizacyjnej z 1998r. i w świetle art. 5 dekretu z 1945r. – to spadkobiercy są i nigdy nie przestali być właścicielami rzeczonego budynku. (patrz artykuł: Miasto przez 20 lat potwierdza prawa właścicielskie spadkobierców)

Doskonale też Radca Prawny Miasta wie, że lokatorzy, których argumenty bezkrytycznie teraz powtarza, nadal podający się za “zarząd wspólnoty”, kłamią w żywe oczy – gdyż rzeczoną sprawę Miasto wygrało właśnie dlatego, iż, w świetle wyroku orzekającego nieistnienie tego “zarządu”, już w chwili wniesienia pozwu lokatorzy podający się za zarząd “nie posiadali zdolności procesowej”:

(Cały wyrok wraz z uzasadnieniem znajduje się w artykule Nielegalny Zarząd: lokatorzy komunalni przejęli zarządzanie i finanse Wspólnoty)

Nie ma również możliwości, żeby Ratusz nie znał wyniku postępowania Komisji do Spraw Nieruchomości Warszawskiej, która w 2018r. “bez cienia wątpliwości” potwierdziła prawa właścicielskie spadkobierców Marymonckiej 49 i wykazała, że Miasto już od dawna było w posiadaniu wszystkich dokumentów, niezbędnych do wydania decyzji dekretowej dotyczącej gruntu. (patrz artykuł: Komisja do Spraw Reprywatyzacji: bez cienia wątpliwości)

W świetle wszystkich powyższych faktów podtrzymujemy nasze stanowisko:

Ratusz z pełną świadomością poparł i popiera nieprawdziwe twierdzenia Jana Śpiewaka, ogłoszone publicznie w czasie jego konferencji prasowej w lipcu 2018r. i do dnia dzisiejszego wbrew faktom przez niego podtrzymywane.

WÓZ ALBO PRZEWÓZ

Dwa pozwy sądowe złożone w 2019 o wydanie lokali, które w 2004r. Miasto zwróciło prawowitym właścicielom, są najbardziej spektakularnym przykładem skutku nacisków Jana Śpiewaka na Ratusz. I jednocześnie “ostatnią deską ratunku” w jego własnej sprawie – o zniesławienie z oskarżenia sędziwych seniorek rodziny Morzyckich.

O jednym z tych pozwów – czyli sprawie o eksmisję najemcy lokalu użytkowego, wytoczonej właścicielom Baru Marymont przez Miasto, piszemy szerzej w artykułe Miasto i Śpiewak chcą wyeksmitować Bar Marymont!

Co do pozwu o wydanie Ratuszowi lokali mieszkalnych zajmowanych przez rodziny właścicieli, do którego odnosiliśmy się już wyżej, to warto jeszcze odnotować, że właściciele dowiedzieli się o nim… od Jana Śpiewaka. W czasie procesu wytoczonemu mu o zniesławienie J.Śpiewak i jego prawnicy wielokrotnie powoływali się na ten pozew o eksmisję – już na kilka miesięcy przed tym, nim trafił on na wokandę! Powoływanie się na niego jest bulwersujące z dwóch powodów. Po pierwsze – jak samo wytyczenie komuś powództwa ma być dowodem w innej sprawie? I to przed zapadnięciem prawomocnego wyroku? Po drugie: nalegania Śpiewaka, by sąd rozpatrujący sprawę przeciwko niemu zapoznał się z tym dokumentem i uznał go za dowód obciążający stronę przeciwną – a który nawet jeszcze nie trafił na wokandę – ewidentnie naszym zdaniem świadczy tylko o jednym – że pozew ten powstał w wyniku nacisków Śpiewaka na Ratusz.

Rzeczywiście jest to dowód, ale niczego innego, a tylko desperacji Śpiewaka. Jak już o tym pisaliśmy (patrz artykuł: Szokująca współpraca: Danuta O. przy współudziale J. Śpiewaka próbuje zagarnąć kolejny lokal w prywatnej kamienicy), Śpiewakowi przy kolejnej przegranej sprawie grozi wyrok bez zawieszenia. Skorzystał już też z prezydenckiego prawa łaski, więc era bezkarności się dla niego kończy, zwłaszcza w świetle dwóch kolejnych spraw, które mu obecnie grożą (jedna z nich z powództwa mec. Giertycha).

Nie dziwi więc fakt, że Śpiewak rozpaczliwie próbuje wykorzystać nie tylko swój medialny wizerunek obrońcy uciśnionych, ale także wszystkie swoje koneksje w Ratuszu. Niestety w celu wybielenia się, musi oczernić właścicieli – dlatego tak konsekwentnie robi z nich przestępców, czyścicieli, oszustów i członków mafijnego spisku. Szkoda, że wszystkie “fakty”, które przedstawił na poparcie tych oskarżeń, okazały się w najlepszym razie manipulacją, a pozostałych przypadkach – wyssane z palca lub wręcz wyreżyserowane. Ale niewykluczone, że uda mu się wywinąć, co udawało mu się już kilkakrotnie – być może dzięki jakiemuś sprytnemu “kruczkowi prawnemu”, np. na podstawie argumentu, którego używał w czasie swojej obrony, że nigdy nie podał nazwiska spadkobierców opinii publicznej… Ale to wszystko do czasu. Śpiewak chwali się wprawdzie publicznie ilością wytoczonych przeciwko niemu spraw (21?) – a to chyba nie jest powód do dumy?… To, że przynajmniej niektóre z nich przegrywa, oznacza, że nie zawsze działa z uczciwych pobudek i w uczciwy sposób. W sprawie Marymonckiej 49 jego pobudki i metody na pewno nie były uczciwe.

I o ile działania Śpiewaka szokują, ale nie dziwią, bo walczy obecnie o własną skórę, to fakt, że Ratusz, by chronić Śpiewaka, chce wyrzucić członków rodziny Morzyckich z ich mieszkań w kamienicy, której są właścicielami od 1939r. i którą sam Ratusz im zwrócił w 2004r. – to, naszym zdaniem, kompletna kompromitacja państwowego urzędu.