Dla mediów i zapewne dla samego Śpiewaka wątek polityczny w kontekście nieruchomości Marymoncka 49 ma największe znaczenie, pora więc go omówić. Tym bardziej, że pobudki “zaangażowania się” ówczesnego kandydata na prezydenta stolicy, J.Śpiewaka, w sprawę Marymonckiej były zdecydowanie polityczne i na promocję własnej kariery politycznej nastawione, a nie społeczne – o czym łatwo się przekonać widząc, jak bezustannie podburzał strony i podsycał konflikt, zamiast próbować go rozwiązać.
Przypomnijmy tło wydarzeń:
Jan Śpiewak, startując w wyborach na prezydenta Warszawy w 2018r. miał silnych konkurentów, jednym z nich był Patryk Jaki, znany przede wszystkim ze swojego zaangażowania w prace Komisji Weryfikacyjnej, czyli tropienie “afer reprywatyzacyjnych”. Co za pech – to dokładnie pole, na którym chciał zabłysnąć również jego kontrkandydat, Jan Śpiewak. Kiedy więc zgłosiła się do niego lokatorka komunalna, Danuta O., ze swoimi rewelacjami na temat Marymonckiej 49, Śpiewak szybko zdecydował, że robiąc z Marymonckiej “polityczną aferę reprywatyzacyjną”, którą on osobiście odkrył i zdemaskował, a Komisja Do Spraw Reprywatyzacji (czytaj: Jaki) przegapiła – a jeszcze lepiej: świadomie zignorowała kryjąc swoich – nie tylko zrobi sobie darmową kampanię wyborczą w mediach, ale – pogrąży Jakiego.
Prosimy nie wyciągać pochopnych wniosków – nie wygłaszamy naszych opinii w celu poparcia czy zdyskredytowania jakichś partii politycznych i ich przedstawicieli. Fakt jest jednak taki, że w wyniku upolitycznienia przez Śpiewaka sprawy czysto własnościowej, polityka zaczęła decydować o argumentach w sprawie. Ku swojemu zdumieniu właściciele Marymonckiej 49 zostali przez Śpiewaka umieszczeni po PISowskiej stronie barykady, a tymczasem elektorat PISu, czyli lokatorzy komunalni z “królową populizmu”, czyli Danutą O. na czele – znaleźli się siłą rzeczy po stronie PO, Zielonych i innych liberałów.
Próbując odtworzyć obiektywny obraz ówczesnych wydarzeń, niezależnie od jakichkolwiek sympatii politycznych czy ich braku, nie można zignorować faktu, że to Jan Śpiewak zaatakował Jakiego. Pisząc o “ślepocie Jakiego na jedno oko”, sugerował, że Jaki specjalnie się sprawą Marymonckiej nie zajmował, bo byli w nią zamieszani członkowie PIS. Między obu panami wywiązała się walka na konferencje prasowe i wpisy na twitterze. Stracili czy też zyskali po parę punktów wyborczych, trudno ocenić.
Szkoda tylko, że przy okazji tej przepychanki polityków, nikt nie przejął się faktem, że zapłacą za to zwykli ludzie. I nie mamy tu na myśli wyłącznie oczernianych przez Śpiewaka właścicieli kamienicy. Mamy na myśli również lokatorów, którzy na pewno już są zmęczeni wojną, w którą wplątała ich Danuta O., a którą podsycił swoimi podburzającymi wystąpieniami publicznymi, “działacz społeczny”, Jan Śpiewak.
Czy niezależny kandydat z kimś się tam dogadał, jak po później sugerował PIS, tego nie wiemy. W swoim programie wyborczym kreował się na “jedynego sprawiedliwego”, spoza układu PIS-PO; tak przynajmniej twierdził w dniu oficjalnej inauguracji swojej kandydatury (Rzeczpospolita, 9.07.2018r.):

Ale, gdy dokładnie tydzień później, 16 lipca 2018r., w czasie swojej pierwszej oficjalnej konferencji prasowej jako kandydat na prezydenta, która odbyła się na podwórku kamienicy przy ul. Marymonckiej 49, zaatakował Jakiego i Komisję do Spraw Reprywatyzacji, to postawił się wyraźnie po jednej ze stron.
Najbardziej jednak spektakularnym przykładem jego hipokryzji przedwyborczej w świetle późniejszych działań, opartych na kopaniu niewinnych, jest ta oto wypowiedź programowa:

Czyli Jan Śpiewak uważa, że manipulacja faktami w celu stworzenia kompletnie mijających się z prawdą “odkryć”, szkalujących i głęboko krzywdzących różnych ludzi, a następnie upublicznienie ich – to nie są “chwyty poniżej pasa”? Zaprezentujmy te jego “niewinne spotrzeżenia” na temat właścicieli Marymonckiej 49, przedstawione opinii publicznej jako absolutna prawda, i poparte autorytetem radnego, działacza społecznego i kandydata na prezydenta:
1. Rodzina Morzyckich podszywa się pod spadkobierców, nie mając, cytujemy: “jakichkolwiek podstaw prawnych” – czyli że są oszustami i złodziejami.
(Patrz artykuł: Konferencja prasowa J.Śpiewaka: kłamstwa i pomówienia – cz.1 “Rzekomi spadkobiercy”)
2. Rodzina Morzyckich to brutalni “czyściciele”: nie przebierając w metodach (np.zalewając betonem staruszka) wyrzucają na bruk mieszkańców, wymuszają niewiarygodnej wysokości czynsze i włamują się do kamienicy (własnej, sic!) – czyli że są pospolitymi przestępcami i gangsterami.
(Patrz artykuły: Szokująca współpraca: Danuta O. przy współudziale Śpiewaka próbuje zagarnąć kolejny lokal w prywatnej kamienicy – oraz – Nielegalny Zarząd: Lokatorzy komunalni przejęli zarządzanie i finanse Wspólnoty.)
3. Rodziny Morzyckich i Gronwaldów otrzymały zwrot nieruchomości bezprawnie, dzięki mafijnemu, PIS-owskiemu układowi zamkniętemu i razem z innymi członkami tegoż “układu”, czerpią z niego korzyści finansowe – czyli że są członkami siatki przestępczej/politycznej mafii.
Sprawami Marymonckiej zajmowały się na przestrzeni lat (1997 – 2014) dwie starsze osoby, seniorzy rodu Morzyckich – nawet nie zamieszkujący w Warszawie. W przeważniej mierze korespondencyjnie próbowali prowadzić sprawę rodzinnej kamienicy. Dopiero w 2006r. 75-letnia wówczas Ewa Morzycka-Szajer przeniosła się do Warszawy i samotnie dreptała po urzędach, odsyłana od Annasza do Kajfasza. W ostatnich latach, w sprawę włączyło się kolejne pokolenie: w latach 2014 – 2018 w obsadzie jednosobowej, a obenie są to dwie osoby – zawodowo w żaden sposób nie związane z obrotem nieruchomościami i mogące sprawom Marymonckiej poświęcić tylko ułamek własnego czasu. Reszta rodziny, rozproszona po Polsce, nigdy aktywnie nie uczestniczyła w sprawach Marymonckiej. Rodzina nie posługiwała się też nigdy, co było sugerowane, żadnymi osobami trzecimi, zorganizowanymi grupami przestępczymi itp. w celu “wyczyszczenia kamienicy” – jedyne próby egzekwowania własnych praw odbywały się na drodze sądowej. Żadna też z wymienionych osób nie ma i nigdy nie miała żadnych związków z PISem ani w ogóle żadnymi partiami politycznymi.
A teraz, po przedstawieniu groźnych członków mafijnego spisku ze strony właścicieli, którym nieustraszony bojownik o sprawiedliwość, Jan Śpiewak odważnie stawił czoła, zaprezentujmy innych członków wykrytego przez niego ” zamkniętego układu”:
Na konferencji prasowej przed kamienicą Marymoncka 49 Śpiewak wystąpił z estetycznie wykonaną tablicą, gdzie pokazał “siatkę mafinych powiązań” z mnóstwem strzałek biegnących we wszystkich kierunkach, co miało chyba w zamyśle robić policyjno-śledcze wrażenie.

Oczywiście centralną postacią był zasłaniający jedno oko Patryk Jaki. Po prawej stronie “Marymonca 49” i członkowie rodziny Świderskich. Skąd się tam wzięli? Oddajmy głos Śpiewakowi:
“(kamienica) Została oddana w ręce (rzekomych spadkobierców) przez Zarząd Budynków Komunalnych na Bielanach, którego ówczesnym szefem był Edmund Świderski.”
Jak musiały zaświecić oczy Śpiewaka, kiedy odkrył, że prezesem firmy ZEST, zarządzającej od jakiegoś czasu Marymoncką 49, jest żona Edmunda Świderskiego, a w rodzinnej firmie pracuje dwóch ich synów! Na tym małżeńskim związku oparł całą swoją teorię “spisku polityczno-finansowego”:
Przy tym wszystkim Jan Śpiewak zapomniał tylko dodać, że:
- Edmund Świderski był szefem ZBK Bielany, ale nie on zdecydował o zwrocie Marymonckiej prawowitym właścicielom – Zarząd Budynków Komunalnych zrobił to na polecenie Biura Gospodarki Nieruchomościami, Geodezji i Kastratu (pismo z dn. 12 września 2003r. GK?DW/I/428/03/MD – jego kopia w artykule: Miasto przez 20 lat potwierdza prawa własnościowe spadkobierców);
- spadkobiercy nie chcieli przejąć kamienicy na tym etapie – uważali, że to za wcześnie, a ZBK argumentowało, że nie może dalej zarządzać nieruchomością, która nie należy do Miasta, a do prywatnych właścicieli (jest na ten temat korespondencja z ZBK) – dlatego zwrot nastąpił jednostronnie i pocztą;
- firma ZEST zaczęła administrować Marymoncką dopiero w październiku 2007r., czyli 3,5 roku po przekazaniu kamienicy spadkobiercom;
- I na koniec najważniejsze:
- zatrudnienie firmy ZEST nie nastąpiło z inicjatywy właścicieli, a… z inicjatywy lokatorki komunalnej, Danuty O., głównej pomocniczki Śpiewaka w oczernianiu spadkobierców.
Sama Danuta O., acz bardzo niechętnie, przyznała to w czasie swojego zeznania przed Komisją Weryfikacyjną jesienią 2018r.
Reasumując:
Jedyną osobę z rodziny Świderskich, z którą właściciele mieli jakikolwiek kontakt, była prezes ZEST, Iwona Świderska, którą poznali w październiku 2007 r., a więc prawie 3,5 roku po przekazaniu spadkobiercom nieruchomości, gdy Zarząd Wspólnoty Mieszkaniowej w osobach p.Marii W., p.Miriam W. i Ewy Morzyckiej-Szajer i Boleslawa Morzyckiego, podpisał umowę ze Spółką ZEST. A stało się to z inicjatywy lokatorki komunalnej, Danuty O., która namówiła członków Wspólnoty do zmiany ówczesnego administratora, ponieważ uważała, że poprzedni niesłusznie przyznaje jakiekolwiek prawo spadkobiercom. Był to zresztą już trzeci z kolei zarządca nieruchomości.
Edmunda Świderskiego spadkobiercy nie znali, nie wiedzieli nawet, że w 2004r. był szefem ZBK Bielany. Zarzucanie mu, że to on był inicjatorem (i beneficjentem) przekazania nieruchomości rodzinie Morzyckich, z którymi był w jakimś “fianansowym układzie”, jest po prostu śmieszne – i absolutnie niezgodne z prawdą.
Spadkobiercy nie kontaktowali się osobiście nie tylko z Edmundem Świderskim, ale z nikim z ZBK Bielany – w ich aktach jest cała korespondencja z ZBK dotycząca zwrotu kamienicy. Wszystko, nawet protokół przekazania, było dokonywane pocztą.
O jakim więc układzie mówił Jan Śpiewak – jak rozumiemy pomiędzy właścicielami a rodziną Świderskich i… PISem – w celu “czerpania korzyści”??? :
„(…) to jest jedna duża, wielka pisowska rodzina, która przejęła tą nieruchomość i zarządza tą nieruchomością, czerpie z niej korzyści.”
Jan Śpiewak, zaślepiony walką o władzę, gotów był wysnuć najdzikszą teorię spiskową, byle tylko zdobyć parę punktów wyborczych więcej. Udało mu się rozpętać aferę medialną, oblać błotem właścicicieli i rodzinę Świderskich, podsycić konflikt, zachęcić Danutę O. i wspierających ją lokatorów komunalnych do dalszego łamania prawa – a prezydentem stolicy nie został. Narzuca się pytanie: kim został w takim razie, niegdyś działacz społeczny, Jan Śpiewak?