Historia kamienicy przy Marymonckiej 49, to maleńki ułamek wielkiej rodzinnej opowieści. Szkoda, że we współczesnym jej odcinku tyle jest złego – pomówień i zajadłej niechęci ze strony osób, którym rodzina Morzyckich żadnej krzywdy nie wyrządziła, a jedynie starała się w wolnej Polsce odzyskać swoją zagarniętą przez komunistyczne władze własność.

Majątek rodzinny w zawierusze historycznej przepadł – pałac w Ruszkowie, Wołkowyszki, Patryki, a potem wszystkie kupione ze sprzedanego majątku ziemskiego warszawskie nieruchomości; np. mieszkanie na Pięknej, z którego wywleczona przez Niemców w pierwszym dniu Powstania Warszawskiego, Maria Morzycka (pierwsza właścicielka Marymonckiej 49) zginęła wraz z ojczymem, panem Chałupczyńskim. Inna gałąź rodziny stara się od lat o zwrot pałacu na Chmielnej – ale sprawa utknęła na dużo jeszcze wcześniejszym etapie niż Marymoncka.

Dla obecnie żyjących Morzyckich najboleśniejsze jest bodaj to, że w związku z odzyskiwaniem Marymonckiej 49 członkowie rodziny zostali wielokrotnie publicznie nazywani “rzekomymi spadkobiercami”. Czyli osobami, które podszywają się pod następców prawnych przedwojennej właścicielki, Marii Morzyckiej, a więc są oszustami i złodziejami, nie mającymi nic współnego nie tylko z Marią Morzycką, ale i z całą długą historią rodu. W powodu tych plotek i pomówień rodzina musiała jeszcze raz w 2020r. zgromadzić oryginały i ponownie przedstawić urzędom komplet postępowań spadkowych.

Inne teorie głoszone przez lokatorów komunalnych kamienicy posuwały się jeszcze dalej: że kamienica nigdy do prywatnych osób nie należała (czyli jeszcze przed wojną należała do władz komunistycznych?) – że Maria Morzycka i jej matka, Bronisława Morzycka-Chałupczyńska… nawet nie mieszkały w Warszawie – że sfałszowaliśmy księgi wieczyste… Tego typu informacje były wysyłane do Prezydenta Warszawy, Burmistrza Bielan, Prokuratury Rejonowej Żoliborz, a także do wiadomości mieszkańców Marymonckiej 49. Te absurdalne insynuacje może są i śmieszne, ale głoszone publicznie – godzą w dobre imię rodziny.

Czasy “szlachecko-hrabiowskie” dawno minęły, to prawda, ale tradycja rodzinna to coś, czego na pewno nie należy się wstydzić, zwłaszcza jeśli członkowie rodu na przestrzeni pokoleń z takim brakiem egoizmu walczyli o niepodległą Polskę. Kolejne powstania i kolejne konfiskaty majątku – tak to u Morzyckich było.

Zwyczajowo historię rodziny wywodzi się od żyjącego w XVI w. Jana Zawiszy herbu Mora, a nasza gałąź pochodzi od jego potomka w 10 pokoleniu – Bruno Krakusa Morzyckiego, 1832 – 1894. Na poniższym króciutkim fragmencie długiej “genealogicznej listy” można znaleźć osoby, które związane są bezpośrednio z historią Marymonckiej 49, czyli: pierwszą właścicielkę kamienicy, Marię Morzycką (1900-1944) i jej brata Brunona Morzyckiego (1901-1967) oraz ich matkę, Bronisławę Morzycką-Chałupczyńską z domu Pohorecką (1878-1970). Potem – czwórkę dzieci Brunona, z których mieszkańcy Marymonckiej 49 pamiętają na pewno Bolesława Morzyckiego (1933-2015) i jedyną wciąż żyjącą z rodzeństwa, obecnie już 90-letnią, Ewę Morzycką-Szajer (figurującą tu jako Witolda Ewa – kolejność imion zmieniła oficjalnie w latach 60tych) – ponieważ to oni właśnie w pokomunistycznej Polsce wznowili starania o odzyskanie rodzinnej własności i zajmowali się sprawami kamienicy.

O niezwykłym życiu Brunona Mora Morzyckiego (od którego wywodzą sie wszyscy obecni spadkobiercy) pisaliśmy bardziej szczegółowo w artykule: “Bruno Mora-Morzycki – historia niesamowita”

Tu chcemy zaprezentować jeszcze parę pamiątek po nim, które zachowały się w rodzinie.

Jako siedemnastoletni młodzieniec Bruno ucieka z gimnazjum i zaciąga się do rodzącego się Wojska Polskiego, i jako kawalerzysta 5 Pułku Ułanów walczy z bolszewikami, a gdy wojna z nimi kończy się w 1921r. jako doświadczony ułan walczy w Powstaniu Śląskim – tym razem przeciw Niemcom.

Bruno Mora Morzycki, ok. 1920r.

Po wygaśnięciu walk na Wileńszczyźnie, w których też bierze udział, kawaleryjską szablę zamienia na pióro. Bruno jest aktywnym członkiem Stronnictwa Narodowego i dziennikarstwo polityczne staje się jego pasją – pracuje w kolejnych wydawnictwach prasowych. Od 1932r. jest redaktorem Głosu Lubelskiego, od 1935 – jego naczelnym.

Portret olejny – Bruno Mora Morzycki, 1926 r.

Bruno Morzycki swojej rodziny – żony i czwórki dzieci – nie widział od 1942r., gdy został pojmany w Lublinie przez Gestapo, aż do 1958r., gdy wrócił z Syberii z sowieckiej niewoli, czyli przez 16 lat… Gdy wreszcie się nawzajem odnaleźli, trzymał zawsze na biurku ich zdjęcia; tu od lewej widać fotografię córki, Ewy, na ślubnym kobiercu, nad nią zdjęcie syna, Bolesława, potem portret starszej córki, Marii Morzyckiej-Tymaczkowskiej, i zdjęcie najstarszego z rodzeństwa – Lecha.

Bruno Mora Morzycki, a przed nim zdjęcia odnalezionej po 16 latach rodziny.

Do Polski z zesłania Bruno wrócił schorowany, etapami, dopiero 1958r. – i trafił do prosto do szpitala w Warszawie, na Wołowską, dokładnie tego, w którym jego najmłodsza córka, Ewa Morzycka-Szajer, właśnie urodziła córeczkę, Marię. Dziadek Bruno był wedle rodzinnej legendy pierwszym członkiem rodziny, który trzymał małą Marysię na rękach… Na zdjęciu poniżej zrobionym w szpitalu w marcu 1958r. widać od lewej Brunona Mora Morzyckiego, wpatrującego się w odzyskaną żonę, Stanisławę, a między rodzicami – “świeżo upieczona matka”, Ewa Morzycka-Szajer.

Marzec 1985r. – Bruno Mora Morzycki w szpitalu, wraz z żoną i córką.

Bruno zamieszkał najpierw w Zielonej Górze, a w późniejszych latach w Mielcu – w jednopokojowym mieszkaniu, razem z córką Ewą i wnuczką, Marysią. Jak widać na poniższym zdjęciu, schorowany Bruno pod koniec życia już w ogóle nie wstawał z łóżka (umarł mając 66 lat).

Bruno Mora Morzycki z córką, Ewą Morzycką-Szajer, i wnuczką, Marią – ok.1965

Wnuczka Brunona, Maria Szajer, odziedziczyła prawdopodobnie po dziadku – dziennikarzu, pisarzu i poecie – jego pociąg do pióra, ponieważ sama zawodowo para się pisaniem. Pierwsze pisarskie próby wystukiwała na maszynie, na której do ostatnich lat życia pisał Bruno. Maszyna ta marki Triumph, jest jedną z jej najmilszych pamiątek po dziadku.

Do ciekawostek rodzinnych należy jeszcze Exlibris Marii Morzyckiej – w rodzinie zawsze szanowało się książki i z pietyzmem oznaczało te należące do własnej biblioteki.

Pokazujemy te odłamki przeszłości, bo może bardziej niż dokumenty przemówią one do wyobraźni tych, którzy wciąż publicznie powtarzają, że obecne pokolenie spadkobierców, tylko się “podszywa” pod krewnych hipotecznej właścicielki Marymonckiej 49, Marii Morzyckiej, i “udaje” potomków Brunona Mora Morzyckiego – nie mając nimi nic wspólnego.

Mamy z nimi bardzo dużo wspólnego – przede wszystkim historię sięgającą wielu wieków wstecz. I mimo, że przełomowe wydarzenia XX w. bardzo poważnie naderwały historyczną ciągłość, to nie aż tak, żeby o niej zupełnie zapomnieć.